Ptaki Egzotyczne on-line Sprzedam - KupiÄ™ - ZamieniÄ™ - Akcesoria - Inne - Kontakt 
   

Witamy w serwisie Ptaki Egzotyczne on-line | www.ptakiegzotyczne.net | Sr. 11.XII.2024 r. | Serwis istnieje od 2000 roku


Menu

- strona główna
- ogłoszenia
- artykuły
- ptaki w hodowli
- literatura
- download
- facebook
- CITES
- tarnowska giełda
- MSHKiPE
- różne
- redakcja







Reklama


Hodowla Ptaków


Hodowla Ptaków



Spełniony chłopięcy sen

Już jako małego chłopca fascynowały mnie papugi, wtedy jednak hodowałem tylko papużki faliste, gdyż moi rodzice nie mieli zrozumienia dla hodowli ptaków egzotycznych. Wspólnie z bratem zajmowałem się też hodowlą gołębi, królików, bażantów i perliczek. Mnie jednak zawsze ciągnęło do papug, a czym byłem starszy, tym potrzeba ta była silniejsza. Już jako 15 latek byłem przeświadczony, że moje życie bez papug byłoby puste. Zacząłem zdobywać dostępną literaturę, czasopisma i moje życie zaczęło zmierzać w tym kierunku.

Marzenia zaczęły się spełniać gdy się ożeniłem i kupiłem mały domek. Wnet zbudowałem wolierki. Kupiłem papugi: faliste, łąkówki turkusowe i nimfy. Odchowy miałem udane i szybko dobudowałem nowe woliery. Gdy zdobyłem pierwsze aleksandretty obrożne byłem szczęśliwy. Już po tygodniu zajęły budkę, a za dwa miesiące wyprowadziły z niej 4 młode. Przez następne 15 lat rok w rok wyprowadzały swoje młode. A ja rozszerzałem swoje ptasie "królestwo" o nowe gatunki papug. Końcem 80-tych lat zacząłem myśleć o wprowadzeniu do hodowli ary arauny. Zacząłem telefonicznie i listownie reagować na ogłoszenia o ich sprzedaży, po całej dawnej Czechosłowacji. Tak trafiłem na pana Kobiele. Słowo do słowa i tak na giełdzie w Uherskim Hradiste nabyłem od niego wyśnione "arusie". Były młode, ręcznie wykarmione i oswojone. Moja radość była nieopisana, ale nie trwała długo. Po trzech miesiącach, przy porannym karmieniu zauważyłem, że samczyk ma zdrowotne problemy i szybko, bo już o wpół do dziesiątej - było po nim. Przy sekcji okazało się, że miał perforacje jelita w trzech miejscach o długości od 5 do 10 mm, a w kale znalazłem odłamki cienkiego szkła, prawdopodobnie z żarówki. Byłem zły na cały świat. Żona, aby mnie uspokoić, przyszła z propozycją, że pomoże mi kupić brakującą arę. Szybko zatelefonowałem do kolegi Cernego. Zaoferował on mi luźnego siedmioletniego samczyka. Wsiedliśmy z żoną do samochodu i pojechali do Hradec Kralove. Gdy u kol. Cernego zobaczyłem tego samczyka, byłem oczarowany jego urodą i wielkością. Największe zadowolenie czekało mnie po powrocie do domu. Samca wpuściłem do mojej ary - samiczki. Zaczął do niej tokować, a ona się na niego nie rzuciła. Już na drugi dzień widziałem jak się karmiły - miałem dobraną parę.

Pewnego pięknego poranka, obserwowałem swoje najpiękniejsze papugi ary i marzyłem jakie będę miał piękne odchowy. A ary w tym czasie karmiły się. Podczas karmienia samiczka nagle struchlała i zaczęła ciężko, chrapliwie i gwiżdżąco oddychać. Szybko wbiegłem do woliery z arami. Samica sama mi weszła do rąk, jakby czekała na pomoc i ciężko nadal dychała. Po krótkiej chwili skłoniła główkę, a na policzku jej pojawiła się łza i było po niej. Przy sekcji okazało się, że miała do płuc wciśnięty pokarm. Byłem zły na los, ale postanowiłem się nie poddawać.

Telefoniczne skontaktowałem się z kol. Kobielą i spytałem, czy nie ma odchowów ar araraun. Po twierdzącej odpowiedzi wraz z żoną wsiedliśmy do samochodu i pojechali po arę do Trutnova. Była endoskopowana, dzięki temu wiedziałem, że wiozę do domu samiczkę. Dałem jej na imię Mania. Imię to się jej spodobało, zaczęłą na nie reagować jak pies i oboje żeśmy się cieszyli. Wynagrodziła mi wszystkie wcześniejsze nieprzyjemności. Nawiązaliśmy przyjaźń, a Mańka żądała stałej mojej obecności. Cały czas byłą zazdrosna, szczególnie gdy najpierw dawałem samcowi Miśkowi, jabłko, biszkopt, czy orzech, a nie jej. Trwało to kilka lat. Para miała się ku sobie, a ja cierpliwie czekałem na największe osiągnięcie hodowlane - na odchowy.

Nadszedł rok 1999. Ary zaczęły się sobą intensywnie zajmować, a na koniec parzyć. Ograniczyłem swój kontakt z nimi do minimum. Końcem lipca zaczęły wchodzić do budki i rozgrzebywać wyściółkę. W połowie sierpnia skontrolowałem budkę. Potulność Mańki przeminęła, znioski trzech jaj bezkompromisowo broniła. Było wspaniale, gdyż nie myślałem, że w pierwszym zniesieniu w życiu będzie miała aż trzy jaja. Potem nastąpiły pełne napięcia oczekiwanie, jak to pierwsze gniazdowanie wypadnie. Radość moja byłą wielka, gdy usłyszałem z budki popiskiwanie małej ary. Budki nie kontrolowałem, gdyż oboje rodzice z uporem jej bronili. Po trzech tygodniach, gdy cierpliwość mi się kończyła, zdołałem budkę skontrolować. Zobaczyłem, że samiczka ogrzewa dwa pięknie nakarmione młode. Ary gniazdowały w zewnętrznej wolierze, a końcem października zaczęły się przymrozki. Odebrać młodych i ręcznie ich wykarmić nie mogłem, gdyż pracowałem zawodowo, pozostała mi nadzieja, że Mańka i Misiek sobie poradzą. Mróz nie popuszczał, a nawet temperatura spadła od - 5 do - 8 stopni Celsjusza. Budka rano była cała biała od zamarzniętej pary. Wieczorem, gdy w komunikacie meteorologicznym usłyszałem, że temperatura ma spaść do - 11 stopni, postanowiłem przenieść ary do domu. Mańkę z Miśkiem w budce razem z młodymi przeniosłem do wnętrza. Po przeniesieniu, ary budki nie opuszczały. Aż do rana niecierpliwie czekałem, jak to wszystko wypadnie. O piątej godzinie zaświeciłem, wszystko wyglądało w porządku. Młode w budce popiskiwały, około 6.00 opuścił budkę samiec, a w chwilę po nim samica. Było widać, że są poruszone, ale po chwili zaczęły jeść biszkopty. Do budki jednak długo nie wracały, mimo dochodzącego z niej popiskiwania młodych rzeżących o pokarm. Dopiero ok. 8.00 dorosłe ary weszły do budki i zaczęły karmić młode. Odetchnąłem z ulgą i mogła spokojnie udać się do pracy. Mańka i Misiek odchowali swoje dzieci aż do pełniej samodzielności. Młode po opuszczeniu budki już na trzeci dzień zaczęły pobierać pokarm z miski naśladując rodziców. Były w doskonałej kondycji a rodzice je bez przerwy dokarmiali. Po około miesiącu od opuszczenia budki młode oddzieliłem od rodziców. Mańka i Misiek po oddzieleniu młodych znów stali się przyjacielscy, przyjmują jedzenie z ręki, ale głaskać się już nie dają. A ja się cieszę na nowe odchowy w następnym sezonie lęgowym.

Możliwe, że ten mój artykuł przekona młodych hodowców, że wszystkie początkowe niepowodzenia można pokonać. Możemy mieć ptaki, które będą nam nad grobem śpiewać.

Jaroslav Bogdanovsky


Za zgodą Pana Jaroslav Bogdanovsky z języka słowackiego tłumaczył Jerzy Ćwik.

Wcześniej artykuł był opublikowany w czasopiśmie słowackim Chovatel, nr 10 z 2000 roku.

Ps. Pan Jaroslav Bogdanovsky doczekał się odchowów araraun także w roku 2000 i 2001. Jednak ze względu na przepisy CITES, które weszły w życie na Słowacji w 2000 roku, musi odbierać młode od rodziców i je obrączkować. Z ekonomicznego punktu widzenia na tym zyskał, gdyż ary mają teraz dwa lęgi w roku, ale wątpię, czy ary na tym zyskały, Pan Bogdanovsky też w to wątpi, ale nie ma wyjścia.

Jerzy Ćwik








O portalu |  Kontakt
© Copyright 2000-2010 Ptaki Egzotyczne on-line. Wszelkie prawa zastrze¿one.